Najnowsze wpisy


sie 31 2018 Objawy, akceptacja i przepisy!
Komentarze (0)

Objawy? Jak najbardziej-zapraszam Was wszystkie!

I tak się Wam nie dam!

Objawy i przepis.

 

Jak w tytule. Czyli oobjawach rozterki palcami nerwicowca pisane.

Co się ze mną dzieje? Zwariowałem? Jestem o krok od schizofrenii? Dostaję schiz? Umrę?

Nie.

 

Zapewne zastanawiacie się, czy jestem zdrowa? Zaznaczam w trakcie pisania często, iż jestem nerwicowcem.Nie, nie wyzdrowiałam do końca. Przebyłam niesamowitą drogę z nerwicą, ale dopiero kiedy zrozumiałam jedno, nerwica zaczęła odchodzić. I powoli się oddala. Czuję, że jest ku końcowi. Chcę  pomóc Wam. Kiedy otrzymałam od lekarza niejasne stwierdzenie ,,hmmm, może to trwać miesiąc, a może lata" postanowiłam zrobić z tym porządek! Odczuwam pewne objawy, ale je lekceważę. Otóż moi mili, moją receptą, przepisem na nerwicę jest LEKCEWAGA I POGODZENIE SIĘ Z NIĄ. I to jest jedyny sposób na tę cholerę! Uwierzcie mi, odkąd przeczytałam na pewnym forum (polecam! zaburzeni!), iż trzeba się po prostu pogodzić
z nerwicą, dać jej szaleć i nic sobie z tego nie robić - objawy zaczęły przechodzić. Może nie brzmi to przekonująco, ale postaram się Wam udowodnić, że można.

 

Przedstawię typowe objawy nerwicowca (prawie wszystkie miałam ja), na końcu wymienię te natury psychicznej (nie przekładające się na organizm fizycznie):

 

1. Duszności

2. Hiperwentylacja (szybkie, głośne czerpanie powietrza)

3. Kołatanie serca

4. Zawroty głowy

5. Wzmożona potliwość

6. Szczękościsk
7. Pulsowanie i ból mięśni

8. ból głowy

9. uczucie osłabienia i omdlewania

10. mrowienie kończyn

11. Zaburzenia widzenia, słuchu, ból oczu

12. Uczucie obrzmiałej głowy

 

natura psychiczna:

1. obniżona koncentracja

2. negatywne myśli, czarne scenariusze

3. ciągłe wyszukiwanie zagrożenia/ problemu

4. natrętne myśli np. o śmierci swojej lub osoby bliskiej

5. ogólny obniżony cały czas nastrój (lekka depresja)

6. wewnętrzne odczucie niestabilizacji

7. poszukiwanie odpowiedzi na błahe pytania u innych (boli mnie kark, czy umrę?)

8. hipochondria

9. myślenie tylko o objawach nerwicy

10. wycofanie się z otoczenia np. przyjacielskiego, rodzinnego

11. poczucie niezrozumienia

12. smutek, przygnębienie

13. poszukiwanie innej choroby np. schizofrenii (czy czegoś nie widzę? czy czegoś nie słyszę?)

 

+ objawów jest więcej, przedstawiam te znane i zasłyszane

I oczywiście DEREALIZACJA I DEPERSONALIZACJA. I o tym się zagłębię.

Jeśli zastanawiacie się CO TO JEST kiedy świat wydaje się nierealny, kiedy zdaje się, że stoję obok, czuję się jak
w bańce? Pojawiają się w tym czasie myśli, czy to dzieje się naprawdę?

Opiszę Wam ten stan krótko (Dla tych, którzy nie mają 18 roku życia - nie stosujcie! W sumie - niech nikt nie stosuje!). Mianowicie, czy wiecie jak jest po piwku, winku, drinku? Chodzi mi dokładnie o stan między lekkim a średnim upojeniem alkoholowym? Może wydawać się to śmieszne, ale to właśnie taki stan. Tylko nie jesteśmy zadowoleni (jak głównie bywa po niewielkiej dawce alkoholu), a przygnębieni.

Derealizacja to stan ochronny umysłu. Wówczas odczuwamy zmiany w otaczającym nas świecie. Nie bójcie się tego. Wiem, wiem... Kochani zdaję sobie sprawę jak on wygląda. Kiedy pierwszy raz doznałam derealizacji, pomyślałam że już do końca zwariowałam! Ale nie. Jest to nasza POMOC od organizmu. Organizm wówczas się broni i ,,uruchamia" ten stan przed lękiem, dlatego też podczas derealizacji ataki paniki nie są częste. Jest to stan wyciszenia organizmu.To oddalenie, nierealność świata to nasze NATURALNE DZIAŁANIE MÓZGU!!! ORGANIZM CHCE UCHRONIĆ NAS PRZED LĘKIEM, KTÓRY ,,PRZEGRZAŁ" NAS SAMYCH. To trochę jak stan awaryjny w komputerze - nie jest groźny, można na nim działać, ale daje znać, że coś jednak jest nie tak.

NAJWAŻNIEJSZA ZASADA: Przyjmij stan derealizacji. To stan organizmu, który troszczy się o Ciebie! Od dereaizacji nikt nie umarł, nikt nie zwariował. NIE BÓJ SIĘ !!! Nie próbuj przerywać tego na siłę, bo to się i tak nie uda!

I UWAGA! Tu następuje konflikt - podczas derealizacji nakręcamy się! Dlatego osiągamy pełnowymiarowy stan nerwicy. Nie znamy tego uczucia (mimo iż nie doznajemy go pierwszy raz! O tym zaraz) Czyli: derealizacja pomaga ale szkodzi? Nie. Ona pomaga w 100%, ale to TY nakręcasz się wobec tego stanu.

I UWAGA 2: Nakręcasz stan szukając w GOOGLE odpowiedzi na pytanie co to jest. Trafiasz na odpowiedź, że schizofrenicy też mają ten stan, że jest odpowiedni dla wielu zaburzeń i chorób psychicznych. Wpadasz na złotą myśl! Mam schizofrenię. Obierasz najgorszy scenariusz. Mylne.

ZAKAZUJĘ poszukiwań w google. To najgorsza z opcji. Jesteś świadom, że wiele osób może edytować to co zostało przypisane do hasłą
w endyklopedii internetowej lub na innych stronach? Właśnie... Poza tym, większość chorób objawia się podobnie: gól głowy, kołatanie serca, duszności -  odnajdziesz 10 000 chorób po wpisaniu tychże objawów.

Powtarzam: nerwica nie doprowadza do schizofrenii, ani nie przeobraża się w nią. To upełnie dwa różne obszary.

Mała podpowiedź, Ty wyciągnij wnioski: Osoby chore psychicznie, np. schizofrenicy żyją z chorobą i nie wiedzą, że ją mają. Dla nich owy stan psychiczny jest czymś naturalnym. Nerwica natomiast to próba ucieczki przed lękiem, to wszechobecny lęk i czarne scenariusze. ALE TO TYLKO EMOCJE. To zaburzony stan emocjonalny. Dodatkowo pewien doktor stwierdził, iż osoby z nerwicą to najmniej narażona grupa osób na choroby psychiczne (dla zainteresowanych - podam autora i cytat).

Wnioski końcowe będą później.

 

Depersonalizacja- działa podobnie jak derealizacja, natomiast odnosi się do samego siebie. Czyli ,,to może nie jest moja ręka", ,, moja twarz jest inna", itd. Jest to zmieniony obraz postrzegania samego siebie: sfery fizycznej i psychicznej. Do depersonalizacji dołącza się uczucie grozy, strachu, zagubienia.

I w tym temacie nie będę się rozwodzić. Działą to podobnie do depersonalizacji, tylko odnosi się do samego siebie.

Jeśli doświadczyliście jednego z podanych wyżej stanów, oznacza to że Wasz organizm jest zmęczony lękiem i chce Wam pomóc, uspokoić rozbiegane myśli i emocje. Nerwica (przypominam) to choroba duszy, emocji.

Gdy myślimy wciąz o kołataniu serca, to kołatanie serca nadejdzie. Gdy myślimy o zawrotach głowy, dusznościach, to one nadejdą. Kiedy doznaliśmy ierwszego ataku nerwicy, uruchomiliśmy machinę prześwietlenia nas samych. Prześwietlamy, filtrujemy, analizujemy. Prześwietlamy, filtrujemy, analizujemy. Prześwietlamy, filtrujemy, analizujemy. Tak działa nerwica. To właśnie jest nerwicą. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo nasz organizm jest zmęczony. Mnóstwo naszej energii poświęcamy owemu zaburzeniu, a raczej analizie, która to jest z nami od pobudki, aż do zaśnięcia. Dlatego też nasz spragniony normalności umysł zaczyna włączać stan awaryjny, abyśmy mogli się wyciszyć, uspokoić. Korzystajcie z tych stanów, to nic złego! Nie bójcie się ich.

Ja zrozumiałam to wszystko ok 5 miesięcy po pierwszym ataku lękowym i rozpoczęciu mojej drogi z nerwicą. Szła ze mną w parze, obejmując mnie mocno, aż do dnia kiedy poukładałam sobie wszystkie myśłi i zrozumiałam faktyczne funkcjonowanie organizmu ludzkiego. Przestałam się bać, pomimo iż wiem że jest to bardzo, bardzo trudne. Na poczatku wręcz nierealne. Stan nie należy do przyjemnych, ale jest on prawidłowy.

 

Trochę mojej historii o objawach i recepcie na poprawę samopoczucia:

 

Po powrocieze szpitala zaczął się rozgrywać prawdziwy koszmar. Moje życie stało się filmem. Obserwowałam siebie 
z boku. Lęki odbierały mi prawo do szczęśćia, dobrego samopoczucia, realizacji zadań życiowych, uśmiechu, spokoju... Ale nie odebrały
i nigdy nie odbiorąprawa do życia! Tego możecie być pewni. Z dnia na dzień jednak pogarszało mi się.

 

Scenka 1.

Po ostrych atakach lękowych, kiedy to przestałam wychodzić z domu, stwierdziłam że pora ruszyć tyłek i wrócić do pracy. Taki stan trwał tydzień. L4, egzystowanie na 100%. Potrafiłam załapać stan lękowy oglądając nawet komedię...Wyszłam do pracy, wyszłam do ludzi. Paniczny strach przed dotarciem do pracy, lęk przed ludźmi na przystanku (pewnie na mnie patrzą
i widzą, a może są nierealni?), lęk przed przejazdem autobusem (uczucie dławienia, duszności, kołatanie serca). Ok, wchodzę do pracy. Zmuszam się wewnętrznie, mówię do siebie (dobra, uspokój się kurde, no już, siadaj rób swoje). W głowie jedno (złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest?...) Nawet na minutę nie przestawałam myśleć o swoim złym samopoczuciu. I nagle, z nieba TRAAACH! Uczucie, że zaraz omdleję, walące serce, potliwość, osłabienie i uczucie pełnego odjazdu. Ból oczu, świat jakby się rozjeżdżał. I ten lęk, i ta derealizacja. Boże wariuję! Co się dzieje?

recepta: Teraz, gdy napływają takie myśli jestem świadoma. Świadoma siebie, swoich emocji, świadoma nerwicy, lęku. Znam zaburzenie. Wiem, że od niego nie umrę, chociaż budziło niegdyś grozę. teraz wiem, że to zaburzenie prowadzi DO NICZEGO. Tylko do ślepej uliczki. Błądzimy, błądzimy, nie możemy odnaleźć drogi emocjonalnej. Tej pozytywnej. Dziś wiem, że wtedy brakowało mi wiedzy i zgody na występowanie nerwicy w moim teatrze życia. Dzis kiedy owe stany nadchodzą, a ja zaczynam odczuwac niepokój, zawroty głowy, itd. myślę sobie: ,,OKAY. No już, już. To do niczego nie prowadzi. Ejj, kobieto, ogarnij się. Szkoda czasu na coś co jest niczym. Nawet nie zachorujesz od tego, będziesz tylko tracić czas". Dodatkowo psychoterapia , która działa. Kontakt z dobrym terapeutą to zbawienie. Poznałam siebie, swoje życie od nowa. Ułożyłam jego całą treść.

Skrócony przepis: psychoterapia (regularna) + AKCEPTACJA zaburzenia + WIEDZA o zaburzeniu

 

Na tej scence zakończę na dziś. W kolejnych postach będę pisać o dalszych losach mojej nerwicy.

Mam nadzieję, że odnajdziecie tu coś dla siebie.

 

 

 

 s-a

sie 30 2018 Nerwica, przyczyny
Komentarze (0)

Przyczyny nerwicy, dlaczego wybrała właśnie mnie?
Czym ona jest?

 

Nie wybrała. Ty jesteś nerwicą, a nerwica jest Tobą. Doszukując się przyczyn nerwicy warto dokładnie przeanalizować swoje życie. Weź kartkę i długopis. Spróbuj narysować oś czasu - oś swojego życia. Wskaż na pierwszy objaw, ale i pierwsze doznania głębszego stresu (śmierć bliskiej osoby, czyjaś/Twoja choroba, wykorzystanie seksualne, znęcanie psychiczne, poniżanie w szkole, oblane egzaminy, pobicie, mobbing itd). To TY musisz wiedzieć, co w Twoim własnym życiu się wydarzyło, co pamiętasz do dnia dzisiejszego i wywołuje u Ciebie stres. Może wydawać Ci się, że teraz go nie czujesz, mimo to siedzi on gdzieś w głębi Twojej duszy i rośnie w siłę, być może nawet od wielu, wielu lat...

Refleksję zostaw sobie. Masz teraz dużo czasu na refleksję.

Umówmy się jednak. Jeśli dotrwałeś do tego etapu mojego bloga - dzięki. Ale nie wchodź tu, jeśli nie jesteś wciąż pewien, czy to nerwica, czy inne zaburzenie/choroba.

Jeśli jednak diagnoza wyszła od LEKARZA, zapraszam do dalszego czytania.

 

Od początku. Czym jest właściwie nerwica lękowa? (Bo właśnie nad nerwicą lękową będę się zagłębiać)

Nerwica lękowa to inaczej zaburzenia lękowe o podłożu psychicznym. NERWICA NIE JEST CHOROBĄ!!! Wbrew temu, co czytacie na innych forach, pamiętajcie iż nie jest to choroba! + NIE ZWARIOWALIŚCIE I NIE MACIE SCHIZOFRENII!

Jest zaburzeniem, które ma wiele symp0tomów. Głównie chodzi o zaburzenia psychologiczne. Uznana została za chorobę cywilizacyjną. Brzmi groźnie, prawda? Niestety tak się stało, a my musimy z nią walczyć.

Nerwica uznana została pięknie za chorobę duszy, emocji - to stwierdzenie bardzo mi się podoba.

 

DO PRZYCZYN zalicza się:

a) stres!

b) biologia człowieka, czyli stan układu nerwowego, czy cechy wrodzone...

c) traumy i ciężkie przeżycia, np. śmierć bliskiej mi osoby

d) czynniki o zabarwieniu społecznym np. praca

e) czynniki sytuacyjne np. nagły rozwód, zmiana miejsca pracy...

 

Jak widać przyczyn odnaleźć możemy kilka. Wszyscy jesteśmy inni. Taka sama nerwica może narodzić się u osoby, która nagle straciła pracę i taka sama u kogoś jak ja, który od dawna gromadził w sobie złe emocje, a one kumulowały się aż wreszcie (jak ja to mówię) WYWALIŁY!

Jeśli chodzi o mnie, zawsze byłam wrażliwa, przejmowałam się wszystkim, miałam niską samoocenę (wzrastała, spadała, wzrastała, spadała), czy byłam bardziej ,,poważna" od swoich rówieśników. Typowy czuły dzieciak z niesamowitą wrażliwością na piękno, poezję, muzykę. Przebrnęłam przez wszystko. Taka po prostu byłam. Stąd uważam, że u mnie miały miejsce także pewne predyspozycje do dzisiejszej nerwicy.

 

WAŻNE WTRĄCENIE: Zbyt wiele osób nadużywa pojęcia NERWICA. Ludzie często kojarzą nerwicę ze zwykłymi napadami złości, ot takiego wyładowania się na kimś lub na czymś. Przecież każdy ma prawo do chwili słabości, czyż nie?

,,Uspokój się, jesteś taka zła, od rana tylko marudzisz. Masz nerwicę, czy co?"

Nie nadużywajmy. Proszę. To zupełnie jakby porównać ciężką depresję do płaczu tyczącego się zagubionej gumki do włosów...

 

Według mnie przyczyną nerwicy jest także dzisiejszy świat. Ah, może nie świat, a ludzie!  Myślę, że gdyby nie pęd życia, szybciej radzilibyśmy sobie z tym zaburzeniem, być może w ogóle by nie powstało. XXI wiek to wiek sztucznych nakazów, schematów poza które nie można wychodzić. Wiek nienaturalnych metod wybijania się na wyimaginowane szczeble Fashion-popularności w swoim małym świecie, w swej niewielkiej na tle świata populacji. To wyścig szczurów-ludzi. Kiedyś byłeś COOL bo miałeś jojo, dziś musisz być FASHION, EKO, POPULAR. Bez lików i followersów nie ma Cię.  Kto pokaże więcej tyłka, ten jest OKAY. I tak dalej, i tak dalej... Mądrość życiowa zeszła na plan daleki. Ludzie chcą tylko brać, nie dawać. Liczy się ciało, wygląd, prestiż, kasa no i liczba serduszek. A my (ah, kochani - mówię też za siebie, chociaż ja już dojrzałam do etapu, gdzie warto porzucić owe myślenie, ale o tym później) biegniemy potykając się o kolejne i kolejne g*wno!

 

!!!

Wiedzcie jedno, nie jestem specjalistą, chociaż ukończyłam studia o kierunku, które traktują także o zaburzeniach. Wyciągam wnioski z wiedzy lekarzy, terapeutów, książek, ale przede wszystkim - swojego doświadczenia z nerwicą.Informacje, które tu podaję, to tylko moje doświadczenie! Będę Wam o tym przypominać - nie ponoszę odpowiedzialności za Waszą walkę z nerwicą, chcę podzielić się tylko wskazówkami.

Aby dowiedzieć się, jaka jest Wasza przyczyna/przyczyny udajcie się do lekarza/specjalisty. Polecam pracę z terapeutą. Indywidualną, na której będziecie mogli się otworzyć, ale przede wszystkim poznać siebie. * O terapii później.

 

Być może na blogu wprowadzam chaos. Nawet nie wiecie ile informacji chcę Wam przekazać. Niemniej jednak w tym momencie musimy uporządkować sobie pewną wiedzę, abyśmy mogli przejśc do konkretów. Bądźcie cierpliwi. W kolejnym wpisie będzie już więcej informacji ,,z życia". Dotyczyć one będą ZWARIOWANIA i wszelakich obaw jakie teraz macie.

Od przyszłego wpisu zaczynamy ostrą jazdę z nerwicą! :)

 

 

sie 29 2018 Początek. Wstęp. Zaczynamy!
Komentarze (0)

Zakładając tego bloga nie zastanawiałam się nad tym jak on ma wyglądać. Nie myślałam o grafikach, czy kolorach.
Lubię czarny - niech tak będzie!
Przecież nie będę pisać kolejnego bloga o kosmetykach, ciuchach z najlepszych sieciówek, ani o gotowaniu.
Napiszę Wam o nerwicy. Od początku, aż do końca. Nie robię tego dla siebie, chociaż być może też...
W sumie - robię to też dla siebie! Niech będzie to pewna forma mojej dalszej i głębszej terapii. Myślę, że ta historia będzie zupełnie podobna do Waszych!

Zatem zacznijmy tę terapię od nowa - razem.

 

 

Poznajcie moją historię.

Dam Wam swój przepis na normalne życie. Życie z nerwicą, ale bez niej.

Nie gwarantuję sukcesu. Wszystko zależy tylko od Was samych - ile chcesz w to włożyć i ile wyjąć.

 

Krótko, od początku.

 

Grudzień 2017

Od kilku dni czuję, że coś jest nie tak. Osłabienie, dziwne myśli, kołatanie serca, drętwienie kończyn. Wstaję. Rozmyślam. Siadam. Wstaję. Rozmyślam. Wpisuję hasła w google. Rak, choroba serca, zawał, udar mózgu, stwardnienie rozsiane... Lęk narasta, a świat zaczyna wydawać się nieco odrealniony. Coraz większa fala niepokoju, napięcie narasta, a ja czuję się jakby ktoś próbował wejść w moje ciało i zarządzać nim. Ot tak... Kołatanie serca jest na tyle silne, że odnoszę wrażenie że zaraz upadnę. Zimny prysznic nie pomaga, coraz więcej złych myśli, obaw lęku, a także dziwe odczucie utraty kontroli nad kończynami. Godzina 22:00 mąż zawozi mnie do szpitala.

 

Retrospekcja. Lata 2012-2017

Z pozoru szczęśliwa nastolatka. Pierwsze miłości, pierwsze mniej i bardziej poważne problemy. Śmierć bliskich osób, a także spełnianie wymogów otoczenia (czasami zawyżonych- tak czuję). Niby spokojne dorastanie, bo przecież ładna, mądra, studiująca, inteligentna, pracowita dziewczyna. A jednak od pewnego czasu czułam, że coś jest nie tak. Do dziś pamiętam słowa przyjaciółki, kiedy ,,oblewałyśmy" tanim szampanem moją zdaną maturę - ,,Oj przestań, Ty wszystko zawsze widzisz w ciemnych barwach! Zawsze czarne scenariusze, nie można tego słuchać". Wtedy wydawało mi się to okay, teraz wiem, że to był początek.
Z upływem lat, a leciały szybko (studia w połączeniu z dobrą pracą na wysokim stanowisku, doskonałe zarobki, wspólne mieszkanie z narzeczonym, wieczna troska o chorą mamę, odcięcie pępowiny od rodziców, pęd życia, licencjat, maisterka - oczywiście na 5... i można wymieniać w nieskończoność), zaczęłam zauważać pewne objawy. Budziłam się w nocy z silnym biciem serca. Za każdym razem myślałam, że to zawał. Bywały miesiące bez tego dziwnego uzucia, za to atakowały duszności. Teraz wiem, nie były to duszności, a typowa ,,gula w gardle" znana prawie każdemu znerwicowanemu człowiekowi. Objawów było więcej, tylko w ogóle nie zastanawiałam się nad nimi. Od zawsze wiedziłam, że to co się dzieje ma zabarwienie na tle nerwowym, ale nic z tym nie robiłam. Za dużo nrwów i tyle - myślałam. No i się pomyliłam.

 

Wracamy. Grudzień 2017

Pobyt w szpitalu trwał raptem 2,3 godziny. Podstawowe badania okazały się idealne. Echo serca - perfekcyjnie. Zwariowałam - tak myślałam. Lekarz zapytał tylko gdzie pracuję- Korporacja? No tak, za dużo stresu. Proszę się uspokoić. Podano mi leki psychotropowe na uspokojenie (trzęsłam się jak galareta) i do domu. Wtedy nastąpił koszmar właściwy. Kolejnego dnia, obudziłam się późnym popołudniem i między rozmyślaniem o tym, co mi jest, a nakręcaniem się i przekonaniem o złej trafności diagnozy lekarza dostałam ataku lękowego.

 

ATAK LĘKOWY; ATAK PANIKI - Przybliżę Wam moje odczucia.

Zanim zaczęłam pisać patrzyłam długo na klawiaturę. Nie wiedziałam od czego zaczął, co Wam przekazać...
Atak paniki jest tym zjawiskiem, którego szczerze nie potrafię opisać. Ciało zaczyna grać w rytm psychiki, a psychika w rytm ciała. Razem tańczą pogo. Osobiście ataki paniki nazywam ,,rozładowaniem". Wtedy nasz mózg rozładowuje się, dla mnie jest to pewien szczyt. Nie jesteś w stanie zapanować nad ciałem i umysłem. Masz wrażenie, że umierasz (chociaż ja miałam takowe później, a nie w trakcie), mnie bardziej w momencie ataku paniki dotykała myśl o zwariowaniu. ,,Co się dzieje! Nie mogę się opanować! Wariuję". Miałam wrażenie, że bolą mnie wszystkie wnętrzności, a lęk jest tak silny, że zaraz wypłyną mi one uszami. Wzmożone pocenie się, kołatanie serca jak po maratonie, silna derealizacja (kto nie wie, będę wyjaśniać później). Podczas ataku lęku dla osoby, która mnie obserwowała, byłam spokojna - tak wyglądało to z boku. Pogo rozgrywało się w mojej psychice. Po kilku minutach przeszło, chociaż wewnętrzny ból i niepokój pozostał.

Ataków takich miałam w swoim życiu może około 10. Jedni mają je codziennie, jedni mieli tylko raz. Inni jeszcze nie mieli, albo i mieć nie będą. Jesteśmy różni. Nikt nie jest taki sam. Nie porównujmy się do siebie.

 

Na tym etapie zakończę swoją historię na dziś. Rozumiem, że czekasz za przepisem na pokonanie nerwicy :) Spokojnie. Nic nie dzieje się od razu. Przeczytaj
o mnie, pomyśl, poświęć sobie czas na reflekcję- nie Ty jeden i niestety nie ostatni!


W kolejnych wpisach, będę po kolei opisywać zjawiska jakie towarzyszą nerwicy. Poszalejemy trochę naukowo, bo bez wiedzy ani rusz! Będę odnosić się do SWOJEJ historii. Ważne jest, byście nie czerpali i nie szukali u siebie moich objawów (gdy ich nie macie). To, że ja miałam/mam kołatanie serca - WY NIE MUSICIE GO MIEĆ, itd.

Wiem co czujesz, wiem że czekasz na receptę. Myślisz ,,jej się udało, dawaj przepis głupia, bo ja tu umieram!" :) Uwierzcie jednak w jedno - NERWICA TO TY.
To nie osobny byt, który postanowił wejść w Twoje ciało i w nim zamieszkać, robiąc przy tym mega bałagan emocjonalny. Zapewne nie wierzysz w to, uważasz że to ciężka choroba, niewyleczalna wręcz. Myślisz, że to co się dzieje teraz, będzie trwało w nieskończoność, że wszyscy się mylą, lekarz źle diagnozuje. Nie oszukuj sam siebie :) Nie nakręcaj się. Dobrze wiesz, że to minie, tylko nie chcesz tej myśli do siebie dopuścić. Błąd. Usiądź i odetchnij, przeczekaj zły moment. Daj to sobie. DAJ! To jest główny błąd - My NERWICOWCY zabieramy sobie sami szansę na odpoczynek, na zrozumienie. Pomyślmy o tym, tak szczerze. Nie możesz czuć się dobrze, skoro w każdej sekundzie myślisz o objawach i lękach. Nakręcanie, złe samopoczucie, tłumaczenie sobie i kolejne nakręcanie. Zdziwię Was - wiem co mówię, przechodziłam przez to do niedawna. Teraz już nic co ludzkie nie jest mi obce.

 

Życzę refleksji, spokoju, odpoczynku i wiary. Dużo, dużo wiary!