Objawy, akceptacja i przepisy!
Komentarze: 0
Objawy? Jak najbardziej-zapraszam Was wszystkie!
I tak się Wam nie dam!
Objawy i przepis.
Jak w tytule. Czyli oobjawach rozterki palcami nerwicowca pisane.
Co się ze mną dzieje? Zwariowałem? Jestem o krok od schizofrenii? Dostaję schiz? Umrę?
Nie.
Zapewne zastanawiacie się, czy jestem zdrowa? Zaznaczam w trakcie pisania często, iż jestem nerwicowcem.Nie, nie wyzdrowiałam do końca. Przebyłam niesamowitą drogę z nerwicą, ale dopiero kiedy zrozumiałam jedno, nerwica zaczęła odchodzić. I powoli się oddala. Czuję, że jest ku końcowi. Chcę pomóc Wam. Kiedy otrzymałam od lekarza niejasne stwierdzenie ,,hmmm, może to trwać miesiąc, a może lata" postanowiłam zrobić z tym porządek! Odczuwam pewne objawy, ale je lekceważę. Otóż moi mili, moją receptą, przepisem na nerwicę jest LEKCEWAGA I POGODZENIE SIĘ Z NIĄ. I to jest jedyny sposób na tę cholerę! Uwierzcie mi, odkąd przeczytałam na pewnym forum (polecam! zaburzeni!), iż trzeba się po prostu pogodzić
z nerwicą, dać jej szaleć i nic sobie z tego nie robić - objawy zaczęły przechodzić. Może nie brzmi to przekonująco, ale postaram się Wam udowodnić, że można.
Przedstawię typowe objawy nerwicowca (prawie wszystkie miałam ja), na końcu wymienię te natury psychicznej (nie przekładające się na organizm fizycznie):
1. Duszności
2. Hiperwentylacja (szybkie, głośne czerpanie powietrza)
3. Kołatanie serca
4. Zawroty głowy
5. Wzmożona potliwość
6. Szczękościsk
7. Pulsowanie i ból mięśni
8. ból głowy
9. uczucie osłabienia i omdlewania
10. mrowienie kończyn
11. Zaburzenia widzenia, słuchu, ból oczu
12. Uczucie obrzmiałej głowy
natura psychiczna:
1. obniżona koncentracja
2. negatywne myśli, czarne scenariusze
3. ciągłe wyszukiwanie zagrożenia/ problemu
4. natrętne myśli np. o śmierci swojej lub osoby bliskiej
5. ogólny obniżony cały czas nastrój (lekka depresja)
6. wewnętrzne odczucie niestabilizacji
7. poszukiwanie odpowiedzi na błahe pytania u innych (boli mnie kark, czy umrę?)
8. hipochondria
9. myślenie tylko o objawach nerwicy
10. wycofanie się z otoczenia np. przyjacielskiego, rodzinnego
11. poczucie niezrozumienia
12. smutek, przygnębienie
13. poszukiwanie innej choroby np. schizofrenii (czy czegoś nie widzę? czy czegoś nie słyszę?)
+ objawów jest więcej, przedstawiam te znane i zasłyszane
I oczywiście DEREALIZACJA I DEPERSONALIZACJA. I o tym się zagłębię.
Jeśli zastanawiacie się CO TO JEST kiedy świat wydaje się nierealny, kiedy zdaje się, że stoję obok, czuję się jak
w bańce? Pojawiają się w tym czasie myśli, czy to dzieje się naprawdę?
Opiszę Wam ten stan krótko (Dla tych, którzy nie mają 18 roku życia - nie stosujcie! W sumie - niech nikt nie stosuje!). Mianowicie, czy wiecie jak jest po piwku, winku, drinku? Chodzi mi dokładnie o stan między lekkim a średnim upojeniem alkoholowym? Może wydawać się to śmieszne, ale to właśnie taki stan. Tylko nie jesteśmy zadowoleni (jak głównie bywa po niewielkiej dawce alkoholu), a przygnębieni.
Derealizacja to stan ochronny umysłu. Wówczas odczuwamy zmiany w otaczającym nas świecie. Nie bójcie się tego. Wiem, wiem... Kochani zdaję sobie sprawę jak on wygląda. Kiedy pierwszy raz doznałam derealizacji, pomyślałam że już do końca zwariowałam! Ale nie. Jest to nasza POMOC od organizmu. Organizm wówczas się broni i ,,uruchamia" ten stan przed lękiem, dlatego też podczas derealizacji ataki paniki nie są częste. Jest to stan wyciszenia organizmu.To oddalenie, nierealność świata to nasze NATURALNE DZIAŁANIE MÓZGU!!! ORGANIZM CHCE UCHRONIĆ NAS PRZED LĘKIEM, KTÓRY ,,PRZEGRZAŁ" NAS SAMYCH. To trochę jak stan awaryjny w komputerze - nie jest groźny, można na nim działać, ale daje znać, że coś jednak jest nie tak.
NAJWAŻNIEJSZA ZASADA: Przyjmij stan derealizacji. To stan organizmu, który troszczy się o Ciebie! Od dereaizacji nikt nie umarł, nikt nie zwariował. NIE BÓJ SIĘ !!! Nie próbuj przerywać tego na siłę, bo to się i tak nie uda!
I UWAGA! Tu następuje konflikt - podczas derealizacji nakręcamy się! Dlatego osiągamy pełnowymiarowy stan nerwicy. Nie znamy tego uczucia (mimo iż nie doznajemy go pierwszy raz! O tym zaraz) Czyli: derealizacja pomaga ale szkodzi? Nie. Ona pomaga w 100%, ale to TY nakręcasz się wobec tego stanu.
I UWAGA 2: Nakręcasz stan szukając w GOOGLE odpowiedzi na pytanie co to jest. Trafiasz na odpowiedź, że schizofrenicy też mają ten stan, że jest odpowiedni dla wielu zaburzeń i chorób psychicznych. Wpadasz na złotą myśl! Mam schizofrenię. Obierasz najgorszy scenariusz. Mylne.
ZAKAZUJĘ poszukiwań w google. To najgorsza z opcji. Jesteś świadom, że wiele osób może edytować to co zostało przypisane do hasłą
w endyklopedii internetowej lub na innych stronach? Właśnie... Poza tym, większość chorób objawia się podobnie: gól głowy, kołatanie serca, duszności - odnajdziesz 10 000 chorób po wpisaniu tychże objawów.
Powtarzam: nerwica nie doprowadza do schizofrenii, ani nie przeobraża się w nią. To upełnie dwa różne obszary.
Mała podpowiedź, Ty wyciągnij wnioski: Osoby chore psychicznie, np. schizofrenicy żyją z chorobą i nie wiedzą, że ją mają. Dla nich owy stan psychiczny jest czymś naturalnym. Nerwica natomiast to próba ucieczki przed lękiem, to wszechobecny lęk i czarne scenariusze. ALE TO TYLKO EMOCJE. To zaburzony stan emocjonalny. Dodatkowo pewien doktor stwierdził, iż osoby z nerwicą to najmniej narażona grupa osób na choroby psychiczne (dla zainteresowanych - podam autora i cytat).
Wnioski końcowe będą później.
Depersonalizacja- działa podobnie jak derealizacja, natomiast odnosi się do samego siebie. Czyli ,,to może nie jest moja ręka", ,, moja twarz jest inna", itd. Jest to zmieniony obraz postrzegania samego siebie: sfery fizycznej i psychicznej. Do depersonalizacji dołącza się uczucie grozy, strachu, zagubienia.
I w tym temacie nie będę się rozwodzić. Działą to podobnie do depersonalizacji, tylko odnosi się do samego siebie.
Jeśli doświadczyliście jednego z podanych wyżej stanów, oznacza to że Wasz organizm jest zmęczony lękiem i chce Wam pomóc, uspokoić rozbiegane myśli i emocje. Nerwica (przypominam) to choroba duszy, emocji.
Gdy myślimy wciąz o kołataniu serca, to kołatanie serca nadejdzie. Gdy myślimy o zawrotach głowy, dusznościach, to one nadejdą. Kiedy doznaliśmy ierwszego ataku nerwicy, uruchomiliśmy machinę prześwietlenia nas samych. Prześwietlamy, filtrujemy, analizujemy. Prześwietlamy, filtrujemy, analizujemy. Prześwietlamy, filtrujemy, analizujemy. Tak działa nerwica. To właśnie jest nerwicą. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo nasz organizm jest zmęczony. Mnóstwo naszej energii poświęcamy owemu zaburzeniu, a raczej analizie, która to jest z nami od pobudki, aż do zaśnięcia. Dlatego też nasz spragniony normalności umysł zaczyna włączać stan awaryjny, abyśmy mogli się wyciszyć, uspokoić. Korzystajcie z tych stanów, to nic złego! Nie bójcie się ich.
Ja zrozumiałam to wszystko ok 5 miesięcy po pierwszym ataku lękowym i rozpoczęciu mojej drogi z nerwicą. Szła ze mną w parze, obejmując mnie mocno, aż do dnia kiedy poukładałam sobie wszystkie myśłi i zrozumiałam faktyczne funkcjonowanie organizmu ludzkiego. Przestałam się bać, pomimo iż wiem że jest to bardzo, bardzo trudne. Na poczatku wręcz nierealne. Stan nie należy do przyjemnych, ale jest on prawidłowy.
Trochę mojej historii o objawach i recepcie na poprawę samopoczucia:
Po powrocieze szpitala zaczął się rozgrywać prawdziwy koszmar. Moje życie stało się filmem. Obserwowałam siebie
z boku. Lęki odbierały mi prawo do szczęśćia, dobrego samopoczucia, realizacji zadań życiowych, uśmiechu, spokoju... Ale nie odebrały
i nigdy nie odbiorąprawa do życia! Tego możecie być pewni. Z dnia na dzień jednak pogarszało mi się.
Scenka 1.
Po ostrych atakach lękowych, kiedy to przestałam wychodzić z domu, stwierdziłam że pora ruszyć tyłek i wrócić do pracy. Taki stan trwał tydzień. L4, egzystowanie na 100%. Potrafiłam załapać stan lękowy oglądając nawet komedię...Wyszłam do pracy, wyszłam do ludzi. Paniczny strach przed dotarciem do pracy, lęk przed ludźmi na przystanku (pewnie na mnie patrzą
i widzą, a może są nierealni?), lęk przed przejazdem autobusem (uczucie dławienia, duszności, kołatanie serca). Ok, wchodzę do pracy. Zmuszam się wewnętrznie, mówię do siebie (dobra, uspokój się kurde, no już, siadaj rób swoje). W głowie jedno (złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest? złe samopoczucie, co mi jest?...) Nawet na minutę nie przestawałam myśleć o swoim złym samopoczuciu. I nagle, z nieba TRAAACH! Uczucie, że zaraz omdleję, walące serce, potliwość, osłabienie i uczucie pełnego odjazdu. Ból oczu, świat jakby się rozjeżdżał. I ten lęk, i ta derealizacja. Boże wariuję! Co się dzieje?
recepta: Teraz, gdy napływają takie myśli jestem świadoma. Świadoma siebie, swoich emocji, świadoma nerwicy, lęku. Znam zaburzenie. Wiem, że od niego nie umrę, chociaż budziło niegdyś grozę. teraz wiem, że to zaburzenie prowadzi DO NICZEGO. Tylko do ślepej uliczki. Błądzimy, błądzimy, nie możemy odnaleźć drogi emocjonalnej. Tej pozytywnej. Dziś wiem, że wtedy brakowało mi wiedzy i zgody na występowanie nerwicy w moim teatrze życia. Dzis kiedy owe stany nadchodzą, a ja zaczynam odczuwac niepokój, zawroty głowy, itd. myślę sobie: ,,OKAY. No już, już. To do niczego nie prowadzi. Ejj, kobieto, ogarnij się. Szkoda czasu na coś co jest niczym. Nawet nie zachorujesz od tego, będziesz tylko tracić czas". Dodatkowo psychoterapia , która działa. Kontakt z dobrym terapeutą to zbawienie. Poznałam siebie, swoje życie od nowa. Ułożyłam jego całą treść.
Skrócony przepis: psychoterapia (regularna) + AKCEPTACJA zaburzenia + WIEDZA o zaburzeniu
Na tej scence zakończę na dziś. W kolejnych postach będę pisać o dalszych losach mojej nerwicy.
Mam nadzieję, że odnajdziecie tu coś dla siebie.
s-a
Dodaj komentarz