Archiwum 29 sierpnia 2018


sie 29 2018 Początek. Wstęp. Zaczynamy!
Komentarze (0)

Zakładając tego bloga nie zastanawiałam się nad tym jak on ma wyglądać. Nie myślałam o grafikach, czy kolorach.
Lubię czarny - niech tak będzie!
Przecież nie będę pisać kolejnego bloga o kosmetykach, ciuchach z najlepszych sieciówek, ani o gotowaniu.
Napiszę Wam o nerwicy. Od początku, aż do końca. Nie robię tego dla siebie, chociaż być może też...
W sumie - robię to też dla siebie! Niech będzie to pewna forma mojej dalszej i głębszej terapii. Myślę, że ta historia będzie zupełnie podobna do Waszych!

Zatem zacznijmy tę terapię od nowa - razem.

 

 

Poznajcie moją historię.

Dam Wam swój przepis na normalne życie. Życie z nerwicą, ale bez niej.

Nie gwarantuję sukcesu. Wszystko zależy tylko od Was samych - ile chcesz w to włożyć i ile wyjąć.

 

Krótko, od początku.

 

Grudzień 2017

Od kilku dni czuję, że coś jest nie tak. Osłabienie, dziwne myśli, kołatanie serca, drętwienie kończyn. Wstaję. Rozmyślam. Siadam. Wstaję. Rozmyślam. Wpisuję hasła w google. Rak, choroba serca, zawał, udar mózgu, stwardnienie rozsiane... Lęk narasta, a świat zaczyna wydawać się nieco odrealniony. Coraz większa fala niepokoju, napięcie narasta, a ja czuję się jakby ktoś próbował wejść w moje ciało i zarządzać nim. Ot tak... Kołatanie serca jest na tyle silne, że odnoszę wrażenie że zaraz upadnę. Zimny prysznic nie pomaga, coraz więcej złych myśli, obaw lęku, a także dziwe odczucie utraty kontroli nad kończynami. Godzina 22:00 mąż zawozi mnie do szpitala.

 

Retrospekcja. Lata 2012-2017

Z pozoru szczęśliwa nastolatka. Pierwsze miłości, pierwsze mniej i bardziej poważne problemy. Śmierć bliskich osób, a także spełnianie wymogów otoczenia (czasami zawyżonych- tak czuję). Niby spokojne dorastanie, bo przecież ładna, mądra, studiująca, inteligentna, pracowita dziewczyna. A jednak od pewnego czasu czułam, że coś jest nie tak. Do dziś pamiętam słowa przyjaciółki, kiedy ,,oblewałyśmy" tanim szampanem moją zdaną maturę - ,,Oj przestań, Ty wszystko zawsze widzisz w ciemnych barwach! Zawsze czarne scenariusze, nie można tego słuchać". Wtedy wydawało mi się to okay, teraz wiem, że to był początek.
Z upływem lat, a leciały szybko (studia w połączeniu z dobrą pracą na wysokim stanowisku, doskonałe zarobki, wspólne mieszkanie z narzeczonym, wieczna troska o chorą mamę, odcięcie pępowiny od rodziców, pęd życia, licencjat, maisterka - oczywiście na 5... i można wymieniać w nieskończoność), zaczęłam zauważać pewne objawy. Budziłam się w nocy z silnym biciem serca. Za każdym razem myślałam, że to zawał. Bywały miesiące bez tego dziwnego uzucia, za to atakowały duszności. Teraz wiem, nie były to duszności, a typowa ,,gula w gardle" znana prawie każdemu znerwicowanemu człowiekowi. Objawów było więcej, tylko w ogóle nie zastanawiałam się nad nimi. Od zawsze wiedziłam, że to co się dzieje ma zabarwienie na tle nerwowym, ale nic z tym nie robiłam. Za dużo nrwów i tyle - myślałam. No i się pomyliłam.

 

Wracamy. Grudzień 2017

Pobyt w szpitalu trwał raptem 2,3 godziny. Podstawowe badania okazały się idealne. Echo serca - perfekcyjnie. Zwariowałam - tak myślałam. Lekarz zapytał tylko gdzie pracuję- Korporacja? No tak, za dużo stresu. Proszę się uspokoić. Podano mi leki psychotropowe na uspokojenie (trzęsłam się jak galareta) i do domu. Wtedy nastąpił koszmar właściwy. Kolejnego dnia, obudziłam się późnym popołudniem i między rozmyślaniem o tym, co mi jest, a nakręcaniem się i przekonaniem o złej trafności diagnozy lekarza dostałam ataku lękowego.

 

ATAK LĘKOWY; ATAK PANIKI - Przybliżę Wam moje odczucia.

Zanim zaczęłam pisać patrzyłam długo na klawiaturę. Nie wiedziałam od czego zaczął, co Wam przekazać...
Atak paniki jest tym zjawiskiem, którego szczerze nie potrafię opisać. Ciało zaczyna grać w rytm psychiki, a psychika w rytm ciała. Razem tańczą pogo. Osobiście ataki paniki nazywam ,,rozładowaniem". Wtedy nasz mózg rozładowuje się, dla mnie jest to pewien szczyt. Nie jesteś w stanie zapanować nad ciałem i umysłem. Masz wrażenie, że umierasz (chociaż ja miałam takowe później, a nie w trakcie), mnie bardziej w momencie ataku paniki dotykała myśl o zwariowaniu. ,,Co się dzieje! Nie mogę się opanować! Wariuję". Miałam wrażenie, że bolą mnie wszystkie wnętrzności, a lęk jest tak silny, że zaraz wypłyną mi one uszami. Wzmożone pocenie się, kołatanie serca jak po maratonie, silna derealizacja (kto nie wie, będę wyjaśniać później). Podczas ataku lęku dla osoby, która mnie obserwowała, byłam spokojna - tak wyglądało to z boku. Pogo rozgrywało się w mojej psychice. Po kilku minutach przeszło, chociaż wewnętrzny ból i niepokój pozostał.

Ataków takich miałam w swoim życiu może około 10. Jedni mają je codziennie, jedni mieli tylko raz. Inni jeszcze nie mieli, albo i mieć nie będą. Jesteśmy różni. Nikt nie jest taki sam. Nie porównujmy się do siebie.

 

Na tym etapie zakończę swoją historię na dziś. Rozumiem, że czekasz za przepisem na pokonanie nerwicy :) Spokojnie. Nic nie dzieje się od razu. Przeczytaj
o mnie, pomyśl, poświęć sobie czas na reflekcję- nie Ty jeden i niestety nie ostatni!


W kolejnych wpisach, będę po kolei opisywać zjawiska jakie towarzyszą nerwicy. Poszalejemy trochę naukowo, bo bez wiedzy ani rusz! Będę odnosić się do SWOJEJ historii. Ważne jest, byście nie czerpali i nie szukali u siebie moich objawów (gdy ich nie macie). To, że ja miałam/mam kołatanie serca - WY NIE MUSICIE GO MIEĆ, itd.

Wiem co czujesz, wiem że czekasz na receptę. Myślisz ,,jej się udało, dawaj przepis głupia, bo ja tu umieram!" :) Uwierzcie jednak w jedno - NERWICA TO TY.
To nie osobny byt, który postanowił wejść w Twoje ciało i w nim zamieszkać, robiąc przy tym mega bałagan emocjonalny. Zapewne nie wierzysz w to, uważasz że to ciężka choroba, niewyleczalna wręcz. Myślisz, że to co się dzieje teraz, będzie trwało w nieskończoność, że wszyscy się mylą, lekarz źle diagnozuje. Nie oszukuj sam siebie :) Nie nakręcaj się. Dobrze wiesz, że to minie, tylko nie chcesz tej myśli do siebie dopuścić. Błąd. Usiądź i odetchnij, przeczekaj zły moment. Daj to sobie. DAJ! To jest główny błąd - My NERWICOWCY zabieramy sobie sami szansę na odpoczynek, na zrozumienie. Pomyślmy o tym, tak szczerze. Nie możesz czuć się dobrze, skoro w każdej sekundzie myślisz o objawach i lękach. Nakręcanie, złe samopoczucie, tłumaczenie sobie i kolejne nakręcanie. Zdziwię Was - wiem co mówię, przechodziłam przez to do niedawna. Teraz już nic co ludzkie nie jest mi obce.

 

Życzę refleksji, spokoju, odpoczynku i wiary. Dużo, dużo wiary!